Dodano: 09.09.2015, Kategorie: Rozmowy
Cel współczesnej ortodoncji – przywracanie harmonii
Z dr. hab. n. med. Krzysztofem Woźniakiem, prof. nadzw. PUM w Szczecinie, rozmawiała Anna Bętkowska-Bielach.
Jest pan profesor kierownikiem Zakładu Ortodoncji PUM w Szczecinie, przewodniczącym Komitetów Naukowego i Organizacyjnego wrześniowego 18. Zjazdu PTO, autorem setek prac naukowych, aktywnym członkiem wielu towarzystw naukowych i recenzentem czasopism. Skąd czerpie pan energię do pełnienia tylu funkcji?
Wymaga pani redaktor ode mnie głębokiej refleksji. Myślę, że siłą sprawczą tych działań jest coś, co powszechnie określamy mianem odpowiedzialności. Piastowanie w Polsce jakiejkolwiek funkcji w obszarze nauki, odpowiedzialne pełnienie tej funkcji, wiąże się przede wszystkim z dbałością o rozwój innych. Pamiętać należy, że nader często odbywa się to kosztem własnego rozwoju. To jest właśnie cena, którą trzeba zapłacić za wspomnianą odpowiedzialność.
Czy od początku studiów stomatologicznych wiedział pan, że chce w przyszłości zajmować się właśnie ortodoncją?
Prawdę mówiąc, nie byłem w ogóle pewien, czy chcę być stomatologiem. Wielokrotnie w trakcie studiów myślałem o przeniesieniu się na wydział lekarski. Myślę, że w konsekwencji moje późniejsze poszukiwania zogniskowały się na dyscyplinie bliskiej medycynie, a taką wydawała się być ortodoncja, którą zaledwie poznaliśmy w trakcie szkolenia przeddyplomowego. Ortodoncja jest niezwykle szeroką specjalizacją, z jednej strony łączy wiedzę o człowieku i jego chorobach, a z drugiej bardzo silnie związana jest z wieloma działami fizyki, która mnie od zawsze pasjonowała. Współcześnie bez dogłębnej znajomości chociażby zasad mechaniki klasycznej nie jest możliwe zrozumienie i właściwe zaplanowanie leczenia ortodontycznego.
Co fascynuje pana w ortodoncji i co daje najwięcej satysfakcji?
To coś określiłbym mianem dwoistości, a może nawet przeciwstawności. Stwierdzenie „między sztuką a nauką” wydaje się świetnie obrazować zakres działań ortodontów. Trudno bowiem pogodzić myślenie naukowe, posługujące się językiem matematyki w opisie rzeczywistości biomedycznej, z myśleniem wartościującym, jakie cechuje sztukę, przez pryzmat którego postrzegamy piękno. Myślę, że nic tak nie wymyka się matematycznej manierze uśredniania, która zawładnęła medycyną XIX i XX wieku, jak akceptowalna zmienność naszej morfologii. Ta właśnie biologiczna zmienność, stanowiąca jedyną cechę wspólną wszelkich ustrojów żywych na Ziemi, tak przez nas oczekiwana i manifestująca się na naszych twarzach, wymaga od ortodontów zindywidualizowanego podejścia do każdego pacjenta. Celem współczesnej ortodoncji stało się zatem przywracanie harmonii z poszanowaniem inności każdego z nas, co stanowi nie lada wyzwanie. Pół żartem, pół serio, w szerszym, socjologicznym kontekście to zapewne kolejny przejaw demokracji.
Najtrudniejszy przypadek w pana karierze zawodowej?
Prawdę mówiąc, staram się wystrzegać tego rodzaju kategoryzacji, nie dzielić pacjentów na przypadki łatwe i trudne. To najprostsza droga do rutyny, od której już tylko jeden krok do znużenia i wypalenia zawodowego. Poza tym życie uczy pokory, a pozornie łatwe przypadki okazują się czasami nie lada wyzwaniem, podczas gdy potencjalnie trudne nie nastręczają problemów. Nie oznacza to, że w pracy nie posługujemy się pewnymi schematami postępowania. Należy jednak wykazać się daleko idącą ostrożnością, stawiając świadomy opór słabości naszych umysłów popadających w rutynę po zaledwie kilku doświadczeniach.
Jest pan również laureatem nagrody naukowej PTS i Medalu Szczecińskiego Towarzystwa Naukowego Amicus Scientiae Et Veritatis…
Przyznam szczerze, że wolę zacisze gabinetu czy dyskusje w gronie współpracowników nad szczegółami badań niż światła fleszy. W moim głębokim przekonaniu powyższe nagrody stanowią przede wszystkim dowód uznania środowiska dla efektów podjętych badań i tak je postrzegam.
18. Zjazd PTO w Szczecinie to duże i ważne wydarzenie. Jakie tematy będą podejmowane przez wykładowców?
To prawda. Coroczny Zjazd Polskiego Towarzystwa Ortodontycznego jest najważniejszym wydarzeniem tego rodzaju w naszym środowisku. Organizacja Zjazdu Polskiego Towarzystwa Ortodontycznego to oczywiście wielki zaszczyt i wyróżnienie, ale również ogromna odpowiedzialność i wyzwanie zarówno w sferze logistycznej, jak i naukowej. Celem konferencji jest upowszechnianie najnowszych poglądów oraz współczesnej wiedzy determinujących rozwój ortodoncji i ortopedii szczękowej. W czasie tegorocznego, 18. Zjazdu omówione zostaną najnowsze doniesienia związane z biomechaniką we współczesnej ortopedii szczękowej i ortodoncji oraz zmiany w organizacji leczenia ortodontycznego warunkowane postępem technologii. Odrębnym zagadnieniem, stanowiącym immanentną część współczesnej ortopedii szczękowej, będzie leczenie interdyscyplinarne. Mam nadzieję, że wzorem poprzednich Zjazdów tegoroczne spotkanie okaże się miejscem twórczej wymiany poglądów, które połączy naukowców i praktyków.
Wśród uczestników Zjazdu znajdą się goście z zagranicy. Proszę powiedzieć o nich kilka słów.
Poszukiwania głównych prelegentów przywodzą mi na myśl poszukiwania ludzi obdarzonych słuchem absolutnym. Obcowanie z nimi pozwala rozwijać ten szczególny rodzaj wrażliwości – wrażliwość na naukę. Do udziału w Zjeździe zaproszono wybitnych wykładowców z całego świata, tworzących niezwykle ciekawą konstelację. Są wśród nich takie autorytety, jak: prof. Ravindra Nanda ze Stanów Zjednoczonych, autor wielu podręczników i autorytet w zakresie szeroko pojętej biomechaniki; prof. Tomasz Gedrange z Niemiec, wybitny naukowiec zajmujący się leczeniem interdyscyplinarnym w aspekcie naukowym i klinicznym; prof. Benedict Wilmes z Niemiec, doskonały praktyk, ogniskujący swoje zainteresowania wokół aspektów zakotwienia szkieletowego; dr Frank Weiland z Austrii, który podzieli się z nami swoimi długoletnimi spostrzeżeniami dotyczącymi wciąż wzbudzających kontrowersje zamków samoligaturujących; dr Monica Palmer z Niemiec, znakomity praktyk i orędownik leczenia interdyscyplinarnego, czy w końcu dr Andrea Bazzucchi z Włoch, który przedstawi doświadczenia z systemem Invisalign, rozwiązującym problem pogorszenia estetyki w fazie aktywnego leczenia ortodontycznego. Warto podkreślić, że zaproszenie tylu wspaniałych gości było możliwe dzięki ogromnemu zaangażowaniu prezes Polskiego Towarzystwa Ortodontycznego prof. Ewy Czochrowskiej.
Jak wygląda działalność Polskiego Towarzystwa Ortodontycznego?
Polskie Towarzystwo Ortodontyczne założone przez prof. Annę Komorowską w 1996 r. jest pierwszym niezależnym towarzystwem ortodontów w Polsce. Głównym celem Towarzystwa jest rozwijanie nauki i podnoszenie poziomu lecznictwa w zakresie ortodoncji oraz integracja środowiska ortodontycznego. Obserwacja zmian, jakie na przestrzeni ostatnich dwóch dekad przypadających na działalność Polskiego Towarzystwa Ortodontycznego zaszły zarówno w poziomie świadczeń ortodontycznych, jak i w sferze aktywności naukowej, przemawia za sukcesem oraz realizacją postawionych celów. Biorąc pod rozwagę również dużą niezależność i samodzielność, które są niewątpliwymi walorami naszego zawodu, wysoka frekwencja na corocznych Zjazdach Polskiego Towarzystwa Ortodontycznego zdaje się potwierdzać także coraz większą integrację środowiska.
Ilu gości spodziewa się PTO na Zjeździe w Szczecinie?
Jak już powiedziałem, coroczny Zjazd Polskiego Towarzystwa Ortodontycznego jest najważniejszym spotkaniem środowiska ortodontów i zawsze spotyka się z dużym zainteresowaniem. Szczecińskie Koło Regionalne po raz pierwszy jest organizatorem Zjazdu. Liczba przesłanych referatów naukowych potwierdza dużą uwagę, z jaką śledzone są przygotowania do konferencji. Spodziewamy się około 400 gości. Mamy nadzieję, że z podobnym zainteresowaniem spotka się nasze piękne miasto. Zdajemy sobie sprawę, że dla wielu gości będzie to pierwszy kontakt ze stolicą Pomorza Zachodniego.
Jako kierownik Zakładu Ortodoncji Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie odpowiada pan za działalność naukową jednostki. Proszę powiedzieć, nad czym obecnie pracuje pański zespół?
Obraz nauki w ostatnim stuleciu zmienił się diametralnie. Galileuszowski redukcjonizm trafił do laboratoriów medycznych, przenosząc środek ciężkości na nauki podstawowe, z których dokonań dopiero medycyna kliniczna czerpie garściami. Świetnym przykładem jest tutaj biologia molekularna, bez której trudno mówić współcześnie o jakimkolwiek rozwoju nauk przyrodniczych. Stąd też badania w naszej jednostce prowadzone są wielokierunkowo. W głównej mierze koncentrujemy naszą uwagę na tematyce wpływu czynników środowiskowych na narząd żucia oraz molekularnych mechanizmach prowadzących do powstania wad wrodzonych w czasie wczesnej embriogenezy. Realizacja tych tematów wymaga oczywiście współpracy z przedstawicielami nauk podstawowych, przede wszystkim genetykami. Inne, odnoszące się w szczególności do zjawisk powtarzalnych, dotyczą diagnostyki instrumentalnej. W badaniu tych nadzwyczaj złożonych zjawisk przychodzą nam w sukurs przedstawiciele nauk ścisłych.
Jest pan również członkiem zespołu ds. wielospecjalistycznej opieki leczniczej nad dziećmi z wadami części twarzowej czaszki, działającym przy Ministerstwie Zdrowia. Proszę powiedzieć kilka słów o pracach tego zespołu.
Na chwilę obecną zespół zakończył działalność. Jego celem było stworzenie nowego programu wielospecjalistycznej opieki leczniczej nad dziećmi z wadami części twarzowej czaszki, uwzględniającego zmiany wynikające z dotychczasowych długoletnich doświadczeń. To skomplikowany proces, którego istotnym elementem była walidacja zarówno skutków społecznych, jak i prognoz ekonomicznych kosztów, które wprowadzone zmiany mogłyby generować.
Ortodoncja to nieodzowna część praktycznie każdej praktyki stomatologicznej. Jaka przyszłość ją czeka?
Trafna prognoza sprawia zawsze wielkie wrażenie, a sztuka przewidywania od zawsze towarzyszyła lekarzom. Snucie wizji przyszłość ortodoncji nie jest jednak zadaniem prostym. Zacznijmy od rzeczy najważniejszych, od rozważań, czy zmianie ulegnie konieczność – najlepiej opisana sytuacjami esencjalnymi, odsłaniającymi istotę ortodoncji. Myślę, że historia naszych pacjentów będzie przez długi czas podobna, a u podstaw ich problemów leżeć będzie brak zbliżonej podatności adaptacyjnej tkanek na zmieniające się warunki środowiska. Przyjmuje ona różne formy, ale tymi zasługującymi już współcześnie na najpowszechniejszą uwagę są stłoczenia zębów jako efekt szybszej redukcji masy tkanek oporowych w stosunku do liczby zębów. Usunięcie szpecącego piękność nieładu i przywrócenie nadobności form będzie więc niezmiennie zadaniem stawianym przed ortodontami w przyszłości.
Z drugiej strony, dociekania co do przyszłości zjawisk związanych z samymi arkanami sztuki wydają się znacznie trudniejsze i mniej przewidywalne. Z moich obserwacji wynika, że zmiany w procesie organizacji leczenia nie przebiegają równolegle do tych zachodzących w obszarze technologii. Te drugie przebiegają znacznie szybciej, rozwijając się na gruncie wielu nauk podstawowych, mam tu na myśli chociażby zmiany w zakresie technologii materiałowej. Wydaje się więc, że to właśnie na ich kanwie będą kreowane nowe, istotne kierunki rozwoju ortodoncji.
Dziękuję i do zobaczenia w Szczecinie.
Fotografie:
Maciej Ochman | BadCompany.pl