Dodano: 02.06.2014, Kategorie: Rozmowy
Wszyscy jesteśmy połączeni
Z prof. dr. hab. Bartłomiejem W. Losterem rozmawia Anna Bętkowska-Bielach.
Panie Profesorze, gratuluję raz jeszcze prezydentury w PTS.
Dziękuję. Walne zebranie sprawozdawczo-wyborcze odbyło się bezpośrednio przed Kongresem Stomatologów Polskich. Tegoroczny Kongres miał wyjątkowy charakter. Po pierwsze dlatego, że odbywał się w czasie jubileuszu Uniwersytetu Jagiellońskiego, a po drugie dlatego, że wzięły w nim udział wszystkie Polskie Towarzystwa Stomatologiczne.
Był to pierwszy Kongres w historii, kiedy każde z Towarzystw wniosło coś w organizację tego spotkania, za co jestem wdzięczny wszystkim prezesom. Było to prawie 30 towarzystw.
Kongres to sukces…
Tak, niewątpliwie. Było to jedno z najważniejszych stomatologicznych wydarzeń naukowo-szkoleniowych ostatnich lat. Kongres stanowił podsumowanie pewnego okresu, tego, co zrobiliśmy przez ostatni czas.
W codziennym pędzie co jakiś czas trzeba się zatrzymać, rozejrzeć, gdzie jesteśmy, co zrobiliśmy, co jest dla nas ważne i zastanowić nad dalszym kierunkiem. Jestem przekonany, że wszystkie te cele, które sobie postawiliśmy, zostały zrealizowane. To było dobre i ważne wydarzenie.
Podczas Walnego Zebrania Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego uchwalono również zmiany statutowe. Jakie konsekwencje będzie miała ta decyzja dla funkcjonowania PTS?
Tak, podczas Walnego Zgromadzenia zostało uchwalonych kilka nowych punktów. Jednym z ważniejszych jest możliwość bardziej aktywnego włączenia się i kreowania wizji stomatologii przez wszystkie towarzystwa naukowe. Daliśmy możliwość prezesowi każdego towarzystwa, które będzie chciało związać się ze wspólną ideą stomatologii, aktywnego uczestnictwa w pracach Zarządu Głównego PTS. To jest kierunek ważny, który daje nam szansę na wspólne działania.
Drugim ważnym kierunkiem jest zwiększenie samodzielności oddziałów PTS. Zmiany wprowadzone w statucie PTS upoważniają nas do tego.
Czyli otwarcie na współpracę…
Tak, otwarcie na współpracę, na większą inicjatywę oddziałów, bo przecież PTS działa poprzez oddziały, jeśli nie ma oddziałów, to nie ma PTS. Ponadto muszę podkreślić ważną rolę ogólnopolskich Sekcji PTS, które traktuję, co można było zauważyć na Kongresie, jako samodzielne towarzystwa.
Kongres odbywający się co 5 lat jest okazją do podsumowania podejmowanych działań.
Co udało się w tym czasie osiągnąć? Co dla Pana Profesora – prezydenta PTS jest najistotniejsze?
O taką refleksję, podsumowanie poprosiłem przedstawicieli poszczególnych dziedzin stomatologicznych. Pierwsza sesja Kongresu była poświecona właśnie tym zagadnieniom, a każdy wykładowca przedstawił co najważniejsze w każdej dziedzinie wydarzyło się w czasie ostatnich 5 lat. Z mojego punktu widzenia to, co rzeczywiście jest istotne, to powiązanie z tematem poprzedniego kongresu. To, jak się zmieniamy, jak ewoluujemy. Motywem poprzedniego Kongresu było hasło „Stomatologia integralną częścią medycyny” – znalazło ono oddźwięk w inauguracyjnym wykładzie tegorocznego Kongresu, który wygłosił laureat „polskiego Nobla” profesor Tomasz Guzik, zadając pytanie: „Czy stomatolog będzie leczył nadciśnienie”. Jest w nim wiele prawdy, pokazuje ono, jak wiele się zmienia. Najważniejsza zmiana dotyczy postrzegania stomatologii, która jest faktycznie integralną częścią medycyny. Nie możemy zapominać o tym, że gwarantem zdrowia ogólnego jest zdrowie jamy ustnej. Mówimy nie tylko o jamie ustnej, ale szerzej – o twarzowej części czaszki. To rejon, który jest głównym miejscem naszych zainteresowań i naszej aktywności. Jedną ze specjalizacji łączących stomatologię z medycyną jest chirurgia szczękowo-twarzowa. W Polsce dostępna zarówno dla absolwentów kierunku lekarskiego, jak i lekarsko-dentystycznego, ale nie możemy zapominać, że jesteśmy w Unii Europejskiej, która wymaga, aby specjalista z tej dziedziny miał ukończone studia medyczne. Program tej specjalizacji, najdłuższej ze wszystkich, został tak skonstruowany, że uzupełnia luki medyczne dla stomatologów oraz stomatologiczne dla lekarzy, według mnie gwarantuje uzyskanie pełnych kompetencji do realizacji zadań tej specjalności. Europejski wymóg ukończenia studiów medycznych mogłyby wypełnić studia pomostowe dla tych, którzy otwarli już specjalizację lub już ją uzyskali, a chcą być uznawani w Europie.
Granica między lekarzami a stomatologami zaciera się.
Tak, szczególnie gdy będziemy porównywać specjalistów określonych dziedzin medycznych. Jedni realizują się jako okuliści, laryngolodzy, chirurdzy ogólni, chirurdzy plastyczni, ginekolodzy. My mówimy: jestem chirurgiem szczękowo-twarzowym, chirurgiem stomatologicznym, periodontologiem czy ortodontą. Każda z tych specjalizacji jest pełnoprawną specjalizacją medyczną, nie ma żadnej różnicy. Oczywiście musimy być dobrzy w tym, co robimy, świadomi współzależności z innymi specjalnościami. Nie możemy się zamykać tylko na własne „poletko”.
Kongres odbywa się co 5 lat. Czy taka przerwa nie jest zbyt długa?
Być może, natomiast do tej pory ta formuła się sprawdziła. Ma to swoje plusy i minusy. Zgodnie z zapisem statutu PTS – jesteśmy zobowiązani zorganizować Kongres w czasie trwania kadencji. Do tej pory kalendarz pozwalał wypełnić ten wymóg, ale ostatecznie to Zarząd Główny PTS podejmuje decyzje odnośnie do terminu kolejnego Kongresu.
Hasłem przewodnim Kongresu było „Wszyscy jesteśmy połączeni. Stomatologia wobec wymagań współczesnej medycyny”. Co się pod nim kryje?
Jest to hasło, które łączy nie tylko wszystkie specjalizacje, ale też dziedziny. Jego wymiar jest wielopoziomowy. Jednym z nich było współdziałanie ze wszystkimi towarzystwami stomatologicznymi.
Samodzielnie jesteśmy w stanie zrealizować wiele, ale wspólnie o wiele więcej. Oczywiście są wąskie dziedziny, którymi się zajmujemy, ale musimy być świadomi tego, co robią inni.
Uświadamianie lekarzy jest bardzo ważne…
Tak, i to nie tylko stomatologów, a także lekarzy kierunku ogólnomedycznego. Każdy, kto będzie się izolował, nie będzie się rozwijał. Z jednej strony jestem spokojny o stomatologów, którzy w dalszym ciągu w programie nauczania mają dostateczną dawkę wiedzy ogólnomedycznej. Cieszy też, że lekarze medycyny mają obowiązkowe 15 godzin nauczania stomatologicznego. To jednak bardzo niewiele, choć są kraje w Europie i na świecie, które nawet tego nie mają. Ważne, abyśmy tych 15 godzin nie zmarnowali, abyśmy w przyszłości mogli znajdować coraz większą wspólną platformę wzajemnego zrozumienia.
Podsumowania z jednej strony, z drugiej natomiast ustalanie priorytetów i działań na kolejne lata. Jakie cele stawia Pan Profesor Polskiemu Towarzystwu Stomatologicznemu?
Wizje kształtują zmiany w statucie.
Młodzi ludzie, kończąc studia, są wyedukowani, ale potrzebują wskazania jakiegoś kierunku. Niepokoi mnie dążenie do jak najszybszego osiągnięcia statusu specjalisty.
Świat stomatologii wydłuża okres nauczania, a my podążamy w odwrotnym kierunku. Zlikwidowaliśmy staż podyplomowy. Student na 5 roku będzie mógł zdawać lekarsko-dentystyczny egzamin końcowy. Jest to egzamin, który daje przepustkę do otwarcia specjalizacji, czyli formalnie student zaraz po zakończeniu studiów może rozpocząć specjalizację, która jest również skrócona co najmniej o rok. System jest wadliwie skonstruowany. Rozpoczęcie specjalizacji zaraz po studiach prowadzi do „produkcji specjalistów”, którzy uzyskują status „specjalisty” 3 lata po uzyskaniu dyplomu. A przecież oni do tej pory nie poczuli odpowiedzialności za swoje decyzje, nie widzieli swojego pacjentach po 5 latach, bo nie mogli go zobaczyć. Nikt nie mógł ich nauczyć doświadczenia. Na to potrzeba czasu. Chcielibyśmy, aby minęły minimum 2 lat pomiędzy uzyskaniem dyplomu a momentem rozpoczęcia specjalizacji. Funkcjonujący obecnie system jest szkodliwy. Krzywdzi wszystkich lekarzy stomatologów: nauczycieli, studentów, a przede wszystkim pacjentów.
Jak Państwo reagują na te zmiany?
Reagujemy od wielu lat i to na wszystkich poziomach. To, co się dzieje, jest zatrważające. W skrócie można powiedzieć, że wszyscy są przeciwni proponowanym rozwiązaniom, a i tak są one wprowadzane.
Czyli Państwa postulaty są ignorowane.
Tak, dokładnie, dobrze to Pani Redaktor ujęła.
A jak wygląda system kształcenia na kierunkach stomatologicznych zagranicą?
Ogólny trend zmierza do wydłużenia edukacji przeddyplomowej. Kierunkiem jest też umedycznianie studiów stomatologicznych. Jest to satysfakcjonujące, bo w Polsce zawsze tak działaliśmy. Wchodząc do Unii, starano się sprowadzić nasz kierunek do bardziej praktycznego, manualnego, odejmując nam wiele zagadnień medycznych, ale szczęśliwie obroniliśmy dobry poziom wykształcenia medycznego w programie naszego kierunku.
W czasopiśmie STOMATOLOGIA staram się łączyć tę problematykę i pokazywać naszym czytelnikom właśnie te zależności.
O tym trzeba mówić, im więcej, tym lepiej i to na każdym poziomie. Nie możemy sprowadzać naszej dziedziny do rzemiosła. To część medycyny, która ma wpływ na zdrowie somatyczne i psychiczne naszych pacjentów.
Czy cele PTS są zbieżne z wytycznymi Światowej Federacji Dentystycznej (FDI)?
Oczywiście tak. Parlament, który obraduje raz do roku, decyduje o kierunkach dla stomatologii. Nasi przedstawiciele głosują za uchwaleniem formalnych stanowisk, dlatego też są one drukowane w naszym czasopiśmie „Journal Of Stomatology” jako stanowiska FDI/PTS zarówno w języku polskim, jak i angielskim. Chcemy zapoznać stomatologów z oficjalnymi stanowiskami opartymi na faktach naukowych. Powinniśmy zwracać większą uwagę na efekty dobrze zaplanowanych badań naukowych. Doświadczenie kliniczne każdego stomatologa jest ważne. Prezentowanie przypadków jest również bezcenne, ale pokazuje rozwiązanie pojedynczego problemu. Żeby mówić o czymś globalnie, musimy mieć dobre podstawy. Zaplecze stanowią wiarygodne publikacje wybrane z całej bibliografii medycznej. Na takiej podstawie możemy planować wprowadzanie nowych rozwiązań, nowych procedur medycznych, korektę lub wycofanie starych, ale również utrzymanie tych, które się sprawdziły i z powodzeniem mogą być stosowane. W tym kontekście bazowanie tylko i wyłącznie na pojedynczym doświadczeniu klinicznym, w moim przekonaniu, jest mało wiarygodne.
Sukcesem Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego jest organizacja największego stomatologicznego wydarzenia na świecie, jakim jest Kongres FDI w 2016 roku.
Tak, to niewątpliwy sukces PTS, ale nie byłoby go bez poparcia Komisji Stomatologicznej NIL. Również bez pomocy firmy Exactus, organizującej coroczne targi CEDE – nie byłoby bowiem możliwe złożenie poważnej kandydatury do organizacji kongresu FDI w Polsce.
Bardzo ważnym interesariuszem jest również Urząd Miasta Poznania, którego prezydent dał jednoznacznie pozytywne i mocne poparcie dla tej inicjatywy. W tajnym głosowaniu zwyciężyliśmy i w 2016 r. po raz pierwszy w historii największy Kongres Światowej Stomatologii FDI odbędzie się w Polsce, w Poznaniu.
Polskie Towarzystwo Stomatologiczne aktywnie angażuje się w wiele akcji, m.in. „Chroń Dziecięce Uśmiechy”. Już od dawna wiemy, że świadomość pacjentów jest niewielka, a statystyki mówiące o stanie uzębienia – tragiczne.
Wszystkie akcje, które zwracają uwagę na higienę jamy ustnej, szczególnie u dzieci w każdym wieku, są cenne. Statystyki są z jednej strony przerażające, ale każda taka akcja będzie podnosić świadomość. Promowanie zachowań prozdrowotnych jest bardzo istotne i powinno być popierane.
Jak lekarze stomatolodzy mogą zwiększać tę świadomość u pacjentów?
Promowanie zachowań prozdrowotnych powinno być prowadzone od samego początku, czyli od kiedy kobieta jest w ciąży. Kiedy kobieta dba o siebie, dba też o przyszłość swojego dziecka. To że dzieci mają problem z utrzymaniem zdrowia jamy ustnej, to niestety w dużej mierze wina rodziców. To rodzic powinien szczotkować zęby dziecka. Stomatolog może podpowiadać, kierunkować, ale nie jest w stanie codziennie przeprowadzać u każdego dziecka podstawowych zabiegów higienizacyjnych. To nie jest jego zadanie. To rola opiekuna.
Jednoznaczna postawa – to musimy przekazywać rodzicom. Uświadamiajmy ich, pamiętajmy o tym.
Pierwszy raz na Kongresie pojawiło się stoisko przygotowane specjalnie dla dzieci – Zębolandia.
To nie nowość, na każdym kongresie FDI zdrowe nawyki promowane są wśród najmłodszych danego kraju i to zawsze wzbudza zainteresowanie. Ale nie może to być jednorazowa akcja, ważna jest przede wszystkim codzienna aktywność rodziców w poczuciu odpowiedzialności za zdrowie dziecka. Zadaniem akcji tego typu jest ułatwienie rodzicom realizacji codziennych zadań, zwrócenie uwagi na to, że można je urozmaicić w różny sposób.
W Polsce specjalne stoisko przygotowane dla dzieci pojawiło się po raz pierwszy, było ciekawym urozmaiceniem Kongresu i łącznikiem z tym, co dzieje się na świecie.
Czy zdaniem Pana Profesora bezpłatne przeglądy i konsultacje w klinikach stomatologicznych wpływają na wzrost świadomości pacjentów? Co jeszcze powinni zrobić lekarze stomatolodzy w zakresie profilaktyki?
Każde dobrze przeprowadzone badanie wspiera świadomość u dzieci i ich opiekunów. Jego rezultatem powinna być informacja zwrotna, która ma być pomocna dla opiekunów i dla samego dziecka. Optymalnie byłoby, gdybyśmy mogli każde dziecko stopniowo adaptować do kontaktu z lekarzem stomatologiem. Wizyta u stomatologa dziecięcego raz na sześć miesięcy powinna być celem. Natomiast u ortodonty dziecko powinno być zbadane „z urzędu” dwa razy. Pierwszy raz ok. 5-6 roku życia, drugie badanie powinno być przeprowadzone w wieku 8-
9 lat. Jeśli ze względów ekonomicznych musiałyby być wprowadzone jakieś ograniczenia, wówczas za istotniejsze uznałbym badanie w okolicy 8-9 roku życia, kiedy mamy do czynienia z wymianą uzębienia mlecznego w strefach podparcia. To ważny okres, w którym możemy zaplanować optymalny czas interwencji. Dziecko jest przed skokiem wzrostowym. Rozwój żuchwy stymulowany jest przez szczękę i odwrotnie. Często niezbędna, choć niewielka interwencja wpływa na optymalizację rozwoju łuków zębowych i wzajemnej relacji zębów. Warto zaznaczyć, że stosowanie tak popularnej płytki akrylowej ze śrubą – w różnych modyfikacjach (dostępnej w ramach refundacji z NFZ) – to tylko etap pierwszej fazy leczenia. Płytką wyjmowaną nie jesteśmy w stanie przeprowadzić pełnego leczenia ortodontycznego, natomiast często możemy wyeliminować problem, który utrudnia prawidłowy rozwój dziecka.
Jest to działanie interceptywne, ale nie terapeutyczne. Nie powinniśmy również przeceniać roli czynnościowych aparatów wyjmowanych. Należy bardzo jednoznacznie powiedzieć, że to, co aktualnie możemy wykonać u dzieci w ramach świadczeń refundowanych przez NFZ, to tylko pierwsza faza leczenia. Nasze badania jednoznacznie to potwierdzają. Grupy nastolatków leczonych ortodontycznie aparatami wyjmowanymi i w ogóle nieleczonych praktycznie niewiele różnią się od siebie. Obie w porównywalnym zakresie wymagają leczenia z zastosowaniem aparatów stałych.
Podczas ostatniego XII Krajowego Zjazdu Lekarzy padły zapytania, czy nie należałoby rozważyć inicjatywy zmierzającej do ograniczenia liczby kształconych lekarzy dentystów oraz dotyczące sposobu wpływania na to, gdzie lekarz dentysta realizuje swoją aktywność zawodową. Wywołały one gorącą dyskusję wśród delegatów. Co Pan Profesor myśli o tych pomysłach?
Polska może być „producentem” stomatologów dla całej Europy. W tej chwili uważam, że liczba uczelni, gdzie prowadzona jest dydaktyka stomatologiczna, jest optymalna. Wizja eksportu wiąże się z wizją Uniwersytetu Jagiellońskiego, który z założenia powinien kształcić nie tylko rodzimych, ale również zagranicznych studentów. Jesteśmy w okresie jubileuszu 650-lecia powołania najstarszego uniwersytetu w Polsce i jednego z najstarszych w Europie.
Otwarcie na studentów z zagranicy to temat, który jest podejmowany na większości uczelni. Liczba, o którą Pani Redaktor pyta, jest odpowiednia, nie ma powodu do ograniczania ilości uczelni.
Nie uważam też, że dobrym pomysłem byłoby utworzenie nowych uczelni stomatologicznych. Status quo.
Branża stomatologiczna działa w oparciu o mechanizmy rynkowe. Jaki ma to wpływ na jakość leczenia?
Każdy ma swoje priorytety, dla nas najważniejsze powinno być dobro pacjenta.
Jeśli ktoś przy wyborze dziedziny patrzy przez pryzmat zysku, od razu jest na straconej pozycji. Jeśli studenci kierują się tym, że będą mieć łatwe i dostatnie życie, też są na pozycji straconej. Będą się męczyć, będą podejmowali decyzje przeciwko pacjentowi, a tak naprawdę również przeciwko sobie. Mamy działać zgodnie z naszymi priorytetami, które powinny być zgodne z dobrem pacjenta. Dobre rozwiązania dla naszego pacjenta to nasz cel.
Ortodoncja jako specjalność jest zapewne najbliższa Panu Profesorowi.
To jest moja druga specjalizacja, a tak naprawdę to już trzecia. Za „moich czasów” każdy musiał przejść przez specjalizację nazwaną „stomatologia ogólna”, co uważam za bardzo dobre rozwiązanie. Dzisiaj taka specjalizacja mogłaby być nazwana stomatologią rodzinną i powinna być dostępna dla każdego absolwenta. Mogłaby być specjalizacją globalną, która byłaby realizowana w każdym dwustanowiskowym gabinecie stomatologicznym. Dałaby satysfakcję lekarzowi, a równocześnie zapewniłaby mu czas na nabycie minimalnego doświadczenia klinicznego i na podjęcie decyzji, jaką specjalność szczegółową wybrać. Może właśnie poświęcić się stomatologii rodzinnej na bazie uzyskanej wcześniej specjalizacji podstawowej. I nie odkrywam tu nic nowego, bo przecież medycyna rodzinna też jest specjalizacją.
Studia stomatologiczne, choćby najlepiej zreformowane, nigdy nie będą w stanie nauczyć „doświadczenia klinicznego”. Na to potrzeba czasu i te minimum 2 lata, w ramach których mogłaby być realizowana powszechnie dostępna specjalizacja ze stomatologii rodzinnej, mogłyby stanowić rozwiązanie tego ważnego problemu.
Moja droga prowadziła przez stomatologię ogólną i protetykę do ortodoncji. Jestem przekonany, że te dwie ostatnie specjalności ściśle łączą się ze sobą. Pozwalają zrozumieć wiele problemów, których nie da się dostrzec, jeśli zapomina się o jednej z nich.
Kto był dla Pana Profesora wzorem, autorytetem?
W swoim życiu zawodowym miałem kilka autorytetów. Większość zachowuję z uznaniem i szacunkiem w sercu. Są też w życiu takie chwile, które każą zastanowić się na tym, co nas otacza. Nad środowiskiem, w którym przebywamy czy przebywaliśmy. Czy prawdy nam przekazywane są nimi naprawdę, czy też tylko za takie są lub były uważane. Powtórzę za jednym ze swoich największych autorytetów: najbardziej niebezpieczne jest to, co uznajemy za prawdę, a prawdą nie jest i powinniśmy postępować dokładnie na odwrót. Może się to odnosić zarówno do życia, jak i do procedur medycznych, które realizujemy. Od czasu, gdy zająłem się ortodoncją, mam swojego przewodnika. Nie znam i nigdy wcześniej nie znałem lepszego wykładowcy i dydaktyka niż prof. Stephen Williams. Kiedyś przez przypadek znalazłem się na jego wykładzie, a był to czas, kiedy zastanawiałem się, w którym kierunku pójść. To dzięki niemu ortodoncja stała się dla mnie TĄ specjalnością, która stoi ponad innymi. Po kilku latach naszej znajomości profesor Williams zgodził się współpracować z naszym uniwersytetem i od 3 lat jest profesorem wizytującym w Katedrze Ortodoncji ISWL UJCM. Pracuje po dwa tygodnie w miesiącu: w Wiedniu i w Krakowie.
Myślę, że każdy, kto kocha specjalność, którą wybrał, może być szczęśliwym, spełnionym człowiekiem. Ja uważam siebie za osobę spełnioną, która znalazła swoje miejsce w polskiej stomatologii, w której się realizuję.
Dzisiaj cieszę się, jak idę do pacjentów, co nie zawsze miało miejsce. Uwolniłem się od rutyny, przechodząc na stronę profesjonalnej wolności.
Jest Pan Profesor prezydentem PTS, prodziekanem, kierownikiem Katedry Ortodoncji, wykładowcą, a także lekarzem praktykiem – to bardzo duża odpowiedzialność. Jak godzi Pan tak liczne obowiązki?
Z czegoś musiałem zrezygnować, zrezygnowałem z prywatnego gabinetu. Moja działalność jest ściśle związana z uczelnią w której jestem zatrudniony, Polskim Towarzystwem Stomatologicznym i praktyką ortodontyczną w Poradni Ortodoncji Uniwersyteckiej Kliniki Stomatologicznej. Trzeba ponieść pewne koszty, ale jeśli się coś kocha.
Czy zdaniem Pana Profesora jakość i poziom usług stomatologicznych świadczonych w Polsce odbiegają od światowych?
Nie możemy mieć kompleksów. Polska stomatologia osiągnęła poziom standardu ogólnoświatowego. Chciałbym jednak, żebyśmy osiągnęli coś więcej.
Promowanie współzależności między specjalnościami medycznymi (w tym stomatologicznymi) – na to musimy zwracać uwagę.
Dziękuję.