Dodano: 08.01.2019, Kategorie: Gabinet
Z pamiętnika biegłego – część IV
Tekst nie jest dziełem fikcji, a podobieństwo do prawdziwych postaci nie powstało w wyniku zbiegu okoliczności. Zostało przez autorkę zamierzone. Bohaterowie są prawdziwymi osobami, a ich historie miały miejsce i wykreowało je samo życie.
Nie każdy konflikt na linii pacjent – stomatolog jest rozstrzygany od razu w sądzie z powództwa cywilnego. Zdarza się, że pierwsze kroki pacjent kieruje do komendy policji, a dokumenty trafiają na biurko prokuratora, który ostatecznie decyduje, czy sprawą powinien zająć się sąd (tym razem już nie wydział cywilny, ale karny).
Rodzice 13-letniej dziewczynki, cierpiącej na dziecięce porażenie mózgowe (z częściowym upośledzeniem umysłowym), złożyli donos do miejscowej komendy policji o oszpeceniu córki na skutek mnogich bezpodstawnych (według nich) i niekonsultowanych z nimi ekstrakcji zębów stałych, przeprowadzonych w narkozie.
Elementem koniecznym przy podjęciu decyzji o popełnieniu przestępstwa i przekazaniu sprawy do wydziału karnego miejscowego sądu była opinia biegłego. Rodzice reprezentujący nieletnią przywieźli pacjentkę na badanie (dziewczynka poruszała się z bardzo dużą trudnością, korzystała z wózka dla niepełnosprawnych). Kontakt z nią był utrudniony. Zewnątrzustnie widoczne było dużego stopnia napięcie mięśni bródkowego i okrężnego ust. Wyraz twarzy był zmieniony: warga górna, dolna oraz oba policzki były zapadnięte. Przeprowadzenie badania wewnątrzustnego było bardzo trudne i wymagało pomocy ze strony mamy dziecka. Górny łuk okazał się bezzębny, ze śladami zagojonych mnogich ekstrakcji. Dolny łuk zębowy był możliwy do zbadania przede wszystkim palpacyjnie (ze względu na brak współpracy ze strony dziewczynki zrezygnowano z dokładnego obejrzenia dolnego łuku zębowego, które wymagałoby użycia siły, więc stwarzało sytuację stresową). W trakcie badania palpacyjnego dolnego łuku zębowego wyczuwalne były korzenie zębów w okolicy 35 i 45. Pozostała część wyrostka była bezzębna.
Badanie nieletniej nie mogło być uzupełnione aktualnym zdjęciem panoramicznym. Podejmowane przez rodziców próby wykonania zdjęcia w pracowni rentgenowskiej okazały się bezskuteczne.
Z dokumentacji medycznej wynikało, że rodzice dwukrotnie odwiedzili stomatologa. Pierwsza wizyta miała miejsce, gdy pacjentka miała 10 lat, wówczas w narkozie usunięto zęby mleczne: 53, 52, 63, 64, 75, 85 oraz zęby stałe: 14, 24, 26, 46. Prawdopodobnie usunięto też wtedy zęby 32, 31, 41 i 42, które uznano za mleczne (71, 72, 81, 82). Po 3 latach odbyła się kolejna wizyta, kiedy w znieczuleniu ogólnym usunięto zęby: 16, 15, 13, 21, 22, 23, 25, 36, 35, 34, 43, 44, 45.
Dokumentacja medyczna akt uzupełniona była dwoma RTG małoobrazkowymi, wykonanymi podczas pierwszej wizyty w pozywanym gabinecie (kiedy dziewczynka miała 10 lat). Na jednym okolica przedstawiała rozseparowane korzenie zęba 26, ząb 25 z ubytkiem próchniczym na powierzchni dystalnej, korzenie zębów mlecznych: 64, 63. Na drugim zdjęciu widoczne były rozseparowane korzenie zęba 46, a ząb 47 i 45 z niedorozwiniętymi jeszcze wierzchołkami korzeni, zęby 44 i 43 w trakcie wyrzynania, z ubytkami próchniczymi na powierzchniach stycznych.
Z wywiadu przeprowadzonego z mamą pacjentki dowiedziałam się, że ich pierwsza wizyta u stomatologa miała miejsce, kiedy dziecko miało 11 miesięcy, gdyż zauważyli, że siekacze mleczne zaczęły przybierać żółty kolor. Zalecono im wtedy przecieranie zębów dziecka preparatem fluorowym Elmex. Kolejna wizyta odbyła się w tym samym gabinecie po 3 latach. Gabinet niestety został zlikwidowany i nie można było ich udokumentować. Zabiegi higieniczne u dziecka wykonywane były regularnie w domu wieczorem, przy czynnym udziale rodziców. W ciągu dnia odbywały się zawsze po posiłkach (zazwyczaj 3 razy) w ośrodku rehabilitacyjno-edukacyjno-wychowawczym, w którym dziecko przebywało codziennie do godzin popołudniowych. Rodzice zaznaczyli, że dziewczynka nie umie samodzielnie płukać jamy ustnej. Dodali, że nikt nigdy nie rozmawiał z nimi o utrzymaniu higieny jamy ustnej dziecka, nie proponował kontaktu ze stomatologiem pedodontą, nie otrzymali skierowania na wizytę/konsultację do poradni pedodontycznej (byli zdziwieni, że takowe istnieją). Tyle fakty.
Jak ocenić stomatologa, który podczas dwóch wizyt w odstępach 3 lat usuwa w narkozie niepełnosprawnej dziewczynce wszystkie zęby stałe, obecne w jamie ustnej? Aktualny stan jamy ustnej dziecka oznacza niedorozwój całego dolnego masywu twarzoczaszki oraz upośledzenie czynności mowy, mimiki, wyrażania emocji, czyli komunikowania się z otoczeniem, to zaburzenie funkcji żucia, wstępnej fazy trawienia, a tym samym odżywiania. Kolokwialnie można mówić o pogłębieniu jej kalectwa.
Proszę pokusić się o ocenę, po uważnej lekturze przedstawiającej dowody w postaci opisu dokumentacji, dwóch zdjęć RTG i relacji z wywiadu z mamą.
Na biurko prokuratorskie trafiło pismo przeciwko stomatologowi. Rodzice widzieli w nim osobę, która spowodowała nieodwracalne upośledzenie całego układu stomatognatycznego, pogłębiające już istniejącą niepełnosprawność dziecka powstałą na skutek porażenia mózgowego.
Spojrzenie na całą historię z dystansu sprawia, że widzi się 13-letnie dziecko, które padło ofiarą wieloletnich zaniedbań tak ze strony samych rodziców (którzy nie odwiedzali regularnie gabinetów stomatologicznych), jak i systematycznie odwiedzanego pediatry i innych lekarzy ogólnych zajmujących się nim podczas kilkukrotnych pobytów w szpitalu. Jak to możliwe, że nie zwrócono uwagi na stan jamy ustnej i zębów? Przecież próchnica nie jest procesem aż tak szybko postępującym…
Czy faktycznie nikt nigdy nie rozmawiał z rodzicami o profilaktyce? Na ile staranne były zabiegi higieniczne, jeśli ich skuteczność nie była kontrolowana w gabinecie stomatologa? A gdzie w całej historii znaleźć miejsce dla opiekunów z ośrodka, w którym codziennie przebywała dziewczynka? A stomatolog usuwający zęby w narkozie…? Jaki faktycznie zastał stan jamy ustnej 10-letniego upośledzonego dziecka, u którego na RTG widoczne były już same korzenie (rozseparowane) trzonowców (26, 46), które zaledwie od około 4 lat były obecne w jamie ustnej, a dolne siekacze stałe imitowały resztki siekaczy mlecznych (po 3 latach w badaniu nie stwierdzono śladów zębów w tej okolicy i nie usuwano ich podczas drugiej wizyty). Jaki stan jamy ustnej obserwował na kolejnym spotkaniu? Jaki mógł on mieć wpływ na ogólny stan zdrowia dziecka z jego punktu widzenia? Pechowo chyba, stomatolog znalazł się na samym końcu całego łańcuszka… Ciekawe, jak ocenił to prokurator.
Autor:
dr n. med. Agnieszka A. Pawlik
Zdjęcia:
Shutterstock