Dodano: 11.03.2019, Kategorie: Gabinet
Z pamiętnika biegłego – część XV
Tekst nie jest dziełem fikcji, a podobieństwo do prawdziwych postaci nie powstało w wyniku zbiegu okoliczności. Zostało przez autorkę zamierzone. Bohaterowie są prawdziwymi osobami, a ich historie miały miejsce i wykreowało je samo życie.
Sytuacje, kiedy spotkania z pacjentem przestają mieć miejsce w gabinecie, a przenoszą się na salę sądową, są przykre w dwójnasób, jeśli wcześniejsze kontakty były dobre i trwały przez szereg lat. Martwi to tym bardziej, jeśli nie są one konsekwencją ewidentnych błędów czy niestaranności ze strony stomatologa, a raczej źle pojmowanej konkurencyjności czy braku obiektywizmu w stosunku do pracy kolegi po fachu.
Poniżej opisana historia zaczęła się przed 10 laty… Studentka, ogólnie zdrowa, skontaktowała się z powodu bólu zęba z gabinetem stomatologicznym (tak zwanym Centrum Stomatologii) podczas nocnego dyżuru. Okazało się, że przyczyną tego była zgorzel zęba 46. Stomatolog w znieczuleniu otworzył ząb, oczyścił wstępnie kanały korzeniowe, wykonał RTG. Umówił pacjentkę (pozostawiając ząb otwarty) na kolejną wizytę za kilka dni do swojej koleżanki z tegoż centrum, która zajmowała się leczeniem kanałowym. Po kilku wizytach leczenie zęba zostało zakończone: odnotowano brak możliwości udrożnienia kanałów na pełnej długości, trzy kanały wypełniono endomethasonem, założono wypełnienie światłoutwardzalne. Pani stomatolog zasugerowała także konieczność leczenia zębów 36 i 37. Pozostałe zęby pacjentki (prócz niewyrzniętych 18, 28) były zdrowe. Znaczne ubytki w zębach 36, 37 (odnotowane w karcie leczenia) skutkowały obumarciem miazgi i częściową zgorzelą. Analogicznie do wizyt dotyczących zęba 46, leczenie kanałowe, które odbyło się na trzech wizytach, wieńczyły wypełnienie kanałów korzeniowych oraz odbudowa koron zębów materiałem światłoutwardzalnym. Zapisano też brak możliwości udrożnienia kanałów korzeniowych na całej długości (kanałów mezjalnych zęba 36 i kanału dystalnego zęba 37). Na przestrzeni 10 lat, po serii wizyt w celu leczenia kanałowego zębów 36, 37 i 47, pacjentka zgłosiła się do Centrum Stomatologii kilka razy na przegląd oraz skaling. Z powodu utrudnionego wyrzynania został u niej usunięty ząb 18.
Ostatnia wizyta tejże pacjentki w opisywanym Centrum Stomatologii miała miejsce z powodu silnych dolegliwości bólowych i obrzęku w okolicy zęba 36 około 10 lat po jego leczeniu kanałowym. Wykonane RTG wykazało niedopełnione kanały korzeniowe, złamane narzędzie w kanale dystalnym oraz niewielkie zmiany w okolicy wierzchołków obu korzeni. Przyjmujący pacjentkę stomatolog zalecił antybiotyk, naciął okoliczny ropień podśluzówkowy, a po nieudanej próbie udrożnienia kanałów zasugerował zmianę gabinetu na taki, który posiada lepsze możliwości dla powtórnego leczenia kanałowego.
I tak pacjentka trafiła do renomowanego specjalisty od leczenia kanałowego. Od niego dowiedziała się, że leczenie kanałowe zębów (36, 37, 46) w Centrum Stomatologii zostało źle przeprowadzone: kanały są niedopełnione, ze śladami nieszczelności, w kanale dystalnym zęba 36 oraz jednym z kanałów mezjalnych zęba 46 są złamane narzędzia, a tenże kanał mezjalny zęba 46 jest sperforowany. Specjalista zaproponował powtórne leczenie kanałowe, wyceniając je na około 3 000 zł za jeden ząb (bez odbudowy korony). Równocześnie podsunął pacjentce do podpisania oświadczenie dotyczące warunków gwarancji swojego leczenia (trwającej 3 lata) oraz informacji o okolicznościach, które gwarancją nie są objęte. Opis dla każdej wizyty powtórnego leczenia kanałowego (na które pacjentka przystała) w karcie leczenia zajmuje przynajmniej trzy czwarte strony maszynopisu dla jednego zęba.
Po zakończeniu wizyt w specjalistycznym gabinecie leczenia endodontycznego pacjentka pozwała do sądu właścicielkę Centrum Stomatologii, w którym przed około 10 laty przeprowadziła leczenie kanałowe zębów 36, 37, 46, utrzymując, że zostało ono błędnie wykonane, a ona narażona na dolegliwości bólowe z powodu powstania po 10 latach ropnia w okolicy zęba 36.
Czy uda mi się wytłumaczyć sądowi, że w trakcie leczenia zdarzają się komplikacje? Że nie raz bywa, że leczenie stomatologiczne kończy się prędzej czy później niepowodzeniem? W końcu (a może przede wszystkim!), że nasze leczenie nie ma charakteru „dożywotniego”? I że to, co bywa standardem dzisiaj (dzięki postępowi techniki i wiedzy) i jest aktualnie ogólnie dostępne w terapii, przed szeregiem lat wcale takim nie było?
Autor:
dr n. med. Agnieszka A. Pawlik
Zdjęcie:
Fotolia