Dodano: 24.04.2019, Kategorie: Pacjent
Vaping – trend groźny dla zdrowia jamy ustnej
Liczysz na to, że e-papierosy uchronią cię przed nałogiem, chorobami i żółtymi zębami? Nie mamy dobrych wieści – „vaping” może być równie niebezpieczny, jak zwykłe papierosy. Vaping, czyli palenie e-papierosów to trend coraz popularniejszy nie tylko na Zachodzie. Szacuje się, że e-dymek puszcza nawet 1,5 mln Polaków, w tym młodzież, która pokochała wapowanie. To może mieć jednak poważne konsekwencje dla zdrowia jamy ustnej – ostrzegają dentyści.
Jak e-papierosy wpływają na zdrowie jamy ustnej?
E-papierosy, choć podobne, działają na innej zasadzie niż te zwykłe. W pierwszym przypadku, ciecz nie jest spalana, ale podgrzewana do temperatury, w której paruje. Następnie jest wchłaniana przez drogi oddechowe, skąd rozchodzi się po całym organizmie. Wapowanie, jak nazywany jest potocznie „vaping” w Polsce, zyskało na popularności jako mniej szkodliwa alternatywa dla palenia tytoniu. Aromaty, które producenci dodają do e-papierosów oraz pozornie zdrowsza forma użycia sprawiają, że coraz częściej sięgają po nie również młodsze pokolenia.
– Urządzenia kuszą formą i szerokim wyborem smaków np. wanilii czy truskawki. Niemniej jednak warto mieć świadomość, że pod atrakcyjną otoczką znajdziemy substancje, które nie są obojętne dla zdrowia, także jamy ustnej. Tym bardziej, że po elektroniczne papierosy coraz częściej sięgają nastolatkowie – ostrzega lek. stom. Monika Stachowicz z Centrum Periodent w Warszawie.
I rzeczywiście, zgodnie ze statystykami Ministerstwa Zdrowia, odsetek osób pomiędzy 15. a 19. r.ż., które kiedykolwiek spróbowały e-papierosów, wzrósł z 16,8 proc. w 2010 r. do 62,1 proc. w 2014 r. Z kolei liczba wapujących młodych osób wzrosła z 5,5 proc. w 2010 r. do 29,9 proc. w 2014 r.
Co więcej, istnieje hipoteza, że e-papierosy mogą wywołać tzw. efekt furtki (gateway effect), czyli popychać młodych ludzi w stronę prawdziwego nałogu i zachęcać do przejścia na tradycyjne wyroby tytoniowe. Skalę problemu widać szczególnie na przykładzie USA. Jak podaje amerykańska agencja ds. żywności i leków FDA, e-papierosy stały się najczęściej używanym wyrobem tytoniowym wśród uczniów szkół średnich. E-papieros urasta wręcz do rangi modnego gadżetu.
I choć mgiełka wdychana przez e-palacza nie zawiera tlenku węgla, substancji smolistych czy działających rakotwórczo nitrozoamin, to w dalszym ciągu nie jest obojętna dla zdrowia, m.in. dróg oddechowych, układu krążenia oraz zdrowia jamy ustnej. E-papierosy, jak prognozują naukowcy, mogą być równie niebezpieczne dla zdrowia jamy ustnej, jak tradycyjne papierosy. Dlaczego?
Zagrożenie stanowią składniki specjalnego płynu wypełniającego wkład w ustniku e-papierosa, tzw. e-liquidu, który zazwyczaj składa się z glikolu propylenowego, gliceryny, dodatków smakowych i opcjonalnie nikotyny. Gdzie czai się najwięcej zła?
Glikol propylenowy
Glikol propylenowy (GP) to jeden z głównych składników płynu do e-papierosów – mogą go zawierać od 30% do 99,6%. Jest lepką, bezbarwną cieczą, która ma lekko słodki smak. Związek chemiczny znajdziemy w kremach, lekarstwach, produktach spożywczych np. płynnych słodzikach czy lodach, a także… w wytwornicach dymu podczas koncertów.
Glikol propylenowy jest co prawda znacznie mniej toksyczny niż jego kuzyn, glikol etylenowy, ale również ma swoje skutki uboczne. To w glikolu rozpuszczana jest nikotyna i to on sprawia, że płyn zamienia się w mgiełkę, przypominającą dym papierosowy. Co się stanie przy jego doustnym stosowaniu?
– Produkty rozkładu substancji obejmują m.in. kwas octowy, kwas mlekowy i aldehyd propionowy, które mają negatywne działanie dla szkliwa i tkanek miękkich. Co więcej, glikol propylenowy jest substancją higroskopijną, co oznacza, że cząsteczki wody w ślinie i na śluzówkach jamy ustnej będą się wiązać z jej cząsteczkami, prowadząc do wysuszenia śluzówek. Efekt? Kserostomia, czyli suchość w ustach, która może odpowiadać za nieprzyjemny zapach z ust i chrypkę, zwiększa ryzyko próchnicy, chorób dziąseł oraz owrzodzeń w jamie ustnej – mówi ekspert.
Gliceryna roślinna oraz aromaty
Kolejnym niebezpieczeństwem, który stwarzają e-papierosy jest gliceryna roślinna (może stanowić 30% do 99,6% zawartości płynu) oraz aromaty (zależne od smaku), które według badań, są jednym z głównych powodów e-palenia. Gliceryna roślinna (VG) jest bezbarwną, bezwonną substancją o konsystencji gęstego syropu, używaną m.in. w kosmetologii czy przemyśle spożywczym. Mimo słodkiego smaku nie jest metabolizowana przez bakterie próchnicotwórcze, dlatego uważa się, że nie powoduje ubytków. Jednak badania wykazały, że połączenie gliceryny roślinnej z aromatami powoduje czterokrotny wzrost adhezji drobnoustrojów do szkliwa i dwukrotny wzrost biofilmu, nalotu nazębnego zawierającego bakterie.
Ponadto, wykazano obniżenie twardości szkliwa o 27%, gdy do płynu do e-papierosów dodano środki smakowe w porównaniu do płynu pozbawionego dodatków smakowych i środków aromatyzujących. Lepkość płynu umożliwia również gromadzenie się powodującej próchnicę bakterii Streptococcus mutans w zagłębieniach i szczelinach zębów. Podsumowując: e-liquid, czyli płyn stosowany w e-papierosach, sprzyja nawarstwianiu się bakterii próchnicotwórczych na zębach oraz rozmiękcza szkliwo czyniąc je mniej odpornym na atak drobnoustrojów, co ostatecznie może prowadzić do rozwoju ubytków.
Nikotyna
Elektroniczne papierosy, podobnie jak te tradycyjne, zawierają nikotynę. Ten alkaloid to trucizna o silnym działaniu uzależniającym, który Światowa Organizacja Zdrowia wprost nazywa narkotykiem. I chociaż zawartość nikotyny w e-papierosach jest znacznie niższa (0% do maks. 3,6%) niż w przypadku typowych papierosów, to stężenie szkodliwych dla zdrowia substancji może być nawet większe podczas e-palenia. Dlaczego? Szacuje się, że jednym papierosem palacz może się zaciągnąć do piętnastu razy, natomiast e-papierosem nawet do stu, co ma swoje konsekwencje.
Badania potwierdzają, że nikotyna – spożywana tradycyjnie lub w inny sposób – ma dewastujący wpływ na zdrowie jamy ustnej. Może m.in. powodować przebarwienia nazębne, podrażniać śluzówki jamy ustnej oraz gardła, powodując dyskomfort, obrzęk i zaczerwienienie. Istotnym problemem jest działanie nikotyny polegające na zwężaniu naczyń krwionośnych. W efekcie zmniejsza się zdolność organizmu do wytwarzania śliny, wzrasta suchość w jamie ustnej oraz skłonność do próchnicy. Obkurczenie ścian naczyń krwionośnych zmniejsza również ukrwienie dziąseł, a w przypadku jakichkolwiek mikrourazów czy chorób dziąseł utrudnia regenerację tych tkanek.
– Na skutek nieprawidłowego przepływu krwi dziąsła nie otrzymują tlenu i składników odżywczych, niezbędnych, by zachować je w zdrowiu. W ten sposób stopniowo doprowadzamy do uszkodzeń tych tkanek. Z tego względu e-palacze powinni być szczególnie wyczuleni na objawy sygnalizujące problemy z dziąsłami, ale te można w łatwy sposób przeoczyć. Nikotyna poprzez obkurczanie naczyń może maskować objawy zapalenia dziąseł np. krwawienie. W takim wypadku, aby zdiagnozować chorobę lub jej postęp, najlepiej co 3 miesiące zgłaszać się do dentysty, który oceni stan dziąseł pod kątem m.in. obecności i głębokości kieszonek przyzębnych – wyjaśnia stomatolog.
W kolejnych etapach, nikotyna może spowodować recesję dziąseł i osłabienie tkanki łącznej, która wraz z kością utrzymuje ząb w zębodole. W raporcie opublikowanym w Journal of the Indian Society of Periodontology stwierdzono jednoznacznie, że nikotyna może znacząco przyczyniać się do rozwoju zapalenia dziąseł i paradontozy. A co za tym idzie skutkować utratą zębów, zanikiem kości w szczęce oraz rozwojem chorób o podłożu zapalnym, jak schorzenia układu sercowo-naczyniowego, cukrzyca typu 2 czy RZS. Nikotyna to również znaczny problem w przypadku osób cierpiących na bruksizm, czyli zgrzytających zębami. Jako że jest to substancja o działaniu pobudzającym, może ona zaostrzyć objawy i nasilić dolegliwość, a nawet wyzwolić zgrzytanie zębami, jeśli wcześniej schorzenie nas nie dotyczyło.
Jak wynika z badań przeprowadzonych na University of Minnesota, stosowanie e-papierosów powoduje także wzrost poziomu formaldehydu, akroleiny i metyloglioksalu w ślinie, czyli działających toksycznie związków chemicznych, które niszczą DNA oraz zwiększają ryzyko zachorowania na nowotwór jamy ustnej.
– Problem polega na tym, że wpływ e-papierosów na nasze zdrowie, szczególnie ten długofalowy, nadal jest słabo zbadany. Nie wiemy, jakie będą konsekwencje dla zdrowia, np. jamy ustnej, w przypadku wieloletniej ekspozycji na pary substancji obecnych w e-płynie czy stosowanie produktów niewiadomego pochodzenia. Dlatego zanim sięgniemy po e-papierosa, warto uświadomić sobie potencjalne zagrożenia – ostrzega dr Stachowicz.
Uwaga na akumulatory!
Zdaniem ekspertów, głównym zagrożeniem dla fanów wapowania jest zawartość płynu, lecz nie tylko. Jak się okazuje, niebezpieczeństwo mogą stwarzać nawet akumulatory litowo-jonowe zasilające e-papierosy. Podobnie jak w przypadku smartfonów, znane są przypadki zapalenia się i eksplozji baterii na skutek uszkodzenia np. przy przegrzaniu, przeładowaniu czy zwarciu, podczas których użytkownicy e-papierosów zostali ranni, np. doszło do obrażeń tkanek miękkich w jamie ustnej, warg czy policzków.
Przykład? 30-letni mieszkaniec amerykańskiego stanu Idaho stracił 7 zębów i doznał poparzeń drugiego stopnia twarzy i szyi, zaraz po tym, jak e-papieros wybuchł mu w ustach podczas palenia. Z kolei w Nowym Jorku odnotowano eksplozję e-papierosa w ustach innego mężczyzny, która skończyła się rozerwaniem języka na pół. Przypadków ciężkich poparzeń było jeszcze więcej. Mimo że tego typu sytuacje są rzadkie, to warto mieć na uwadze różne scenariusze wynikające z użytkowania e-papierosów, które na ogół kojarzą się dość niewinnie – niesłusznie.
***
Źródło: Centrum Leczenia i Profilaktyki Paradontozy Periodent to nowoczesna klinika stomatologiczna zlokalizowana w Warszawie, która od lat dba o uśmiechy Polaków. Periodent specjalizuje się w implantologii, stomatologii estetycznej, a przede wszystkim w temacie chorób przyzębia i błony śluzowej. W swojej pracy wykorzystuje m.in. zaawansowane mikroskopy, lasery, system CEREC oraz cyfrowe aparaty do niskodawkowej radiologii. Dostępne są tu również badania cyfrową sondą periodontologiczną PA-ON – wyjątkowym narzędziem pomocnym w profilaktyce, diagnostyce oraz terapii chorób przyzębia. Centrum Periodent to również twórca akcji informacyjnej „Stop paradontozie”, w ramach której organizuje bezpłatne konsultacje stomatologiczne i diagnostykę dla pacjentów zagrożonych chorobami przyzębia. Więcej: www.periodent.com.pl, stopparadontozie.pl
lek. stom. Monika Stachowicz w 1995r. ukończyła studia na Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. Jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Ortodoncji (IAO), Polskiego Towarzystwa Ortodontycznego (PTO) oraz Polskiego Towarzystwa Laseroterapii. Uczestniczyła w licznych kursach z dziedziny periodontologii i ortodoncji. Od 2003 roku wspólnie z mężem dr Waldemarem Stachowiczem prowadzi Centrum Leczenia i Profilaktyki Paradontozy Periodent w Warszawie.
Posiada wieloletnie doświadczenie – od 20 lat zajmuje się periodontologią, leczeniem chorób błon śluzowych, ortodoncją, pedodoncją oraz laseroterapią. Stale rozwija się i podnosi swoje kwalifikacje, w swojej pracy stomatologa aktywnie wprowadza najnowsze technologie i sprzęt medyczny, aby zapewnić Pacjentom najwyższą jakość świadczonych usług. Jest także inicjatorką akcji informacyjno-edukacyjnej „Czas na uśmiech – stop paradontozie” – w jej ramach organizuje bezpłatne konsultacje prozdrowotne i bada Warszawiaków zaniepokojonych stanem swoich dziąseł. Centrum Leczenia i Profilaktyki Paradontozy Periodent w 2015 roku zostało uhonorowane statuetką Gala Beauty Stars – Periodent okazał się jednym z trzech najlepszych gabinetów stomatologicznych w Polsce w plebiscycie magazynu Gala.