Dodano: 20.12.2018, Kategorie: Gabinet
Z pamiętnika biegłego – część I
Tekst ten nie jest dziełem fikcji, a podobieństwo do prawdziwych postaci nie powstało w wyniku zbiegu okoliczności. Zostało przez autorkę zamierzone. Bohaterowie zatem są prawdziwymi osobami, a ich historie miały miejsce i wykreowało je samo życie.
Zwykło się mówić, że sprawiedliwość jest ślepa. Wszystko za sprawą Temidy, która z przepaską na oczach, bezstronnie, nie widząc osądzanego, ma oceniać słuszność wysuniętych przeciwko niemu zarzutów. Wizerunek greckiej bogini nie zmienił się od tysiącleci. Zmienił się jednak świat wokół niej. Jak więc radzi sobie ona we współczesnym świecie wysoko wyspecjalizowanych technik manipulacyjnych? Jak zachowuje dystans względem adwokatów, którzy starają się tak interpretować fakty, by wszyscy na sali sądowej zaczęli mieć wątpliwości, czy oby faktycznie białe jest białe, a czarne pozostaje czarnym?
W epoce kiedy wymiar sprawiedliwości dopiero uczy się medycyny (w tym stomatologii), czy nie byłoby złym pomysłem zaprosić Temidę do gabinetu stomatologa, by choć jednym okiem zerknęła i zorientowała się, co tak naprawdę się w nim dzieje? Jak dotąd jednak pozostaje niewzruszona i wyręcza się biegłymi.
Zadania biegłego
Zadaniem biegłego, wbrew powszechnie panującej opinii, nie jest wydawanie ostatecznego wyroku. Tym zajmuje się sędzia. Nierzadko na rzecz jednej sprawy składanych jest kilka ekspertyz. Bywa, że różnią się od siebie, nie są spójne lub tylko częściowo pokrywają się. Celem opinii przygotowanej przez biegłego jest merytoryczne przybliżenie sprawy osobom, które nie mają wiedzy z zakresu stomatologii, wyjaśnienie problemu, znalezienie lub odrzucenie związków przyczynowo-skutkowych.
Dokumentacja medyczna wraz z badaniem pacjenta stanowi trzon informacyjny dla biegłego. To jednak tylko część wiedzy o danym przypadku. Pozostałe informacje uzyskuje sędzia podczas przesłuchania świadków, samego pacjenta, w tym także stomatologa. To on docieka, która ze stron, w zderzeniu słowo przeciwko słowu, mówi prawdę i ma rację. Stąd często biegły, opierając się na dokumentacji i wynikach badania pacjenta, nie jest w stanie odpowiedzieć na zadane przez sąd pytania.
Przykład? Brak diagramu uzębienia pacjenta ze wstępnego badania czy brak zapisu o zebraniu wywiadu ogólnomedycznego wcale nie świadczą o tym, że stomatolog nie zbadał pacjenta, nie zapytał o obecność chorób ogólnych. Wniosek, który może wysunąć biegły, to ten, że dokumentacja medyczna nie jest starannie prowadzona przez stomatologa. Przy pisaniu opinii przez biegłego może to działać zarówno na korzyść, jak i komplikować sytuację. Ostatecznie wiele zależy wtedy od samego stomatologa, konfrontacji ze słowami pacjenta oraz kunsztu adwokatów z obu stron. Sztuka, rozgrywająca się na sali rozpraw, wielu ma aktorów. Biegły jest czasem „tylko”, a czasem „aż” jednym z nich.
Idea, która przyświecać ma serii zamieszczanych poniżej przykładów, jakie faktycznie trafiły za sprawą pacjentów do sądu, jest propozycja „zabawienia” się czytelnika w biegłego i oceny zachowania stomatologa (a czasem może i samego pacjenta). Być może też przykłady te pozwolą w codziennej pracy uniknąć sytuacji, które mogłyby sprowokować pacjenta do wystąpienia na drogę sądową, która stanowi często przykre doświadczenie zawodowe.
Opis przypadku
Pacjentka to trzydziestokilkuletnia nauczycielka. Jej hollywoodzki uśmiech krył niewielką „ułomność”: w obrębie dolnych, stłoczonych siekaczy ząb 31 wysunięty był nieco poza krzywiznę łuku, w kierunku wargowym. Obecność czterech wypełnień w zębach trzonowych, przy zachowanym pełnym, zdrowym uzębieniu, sprawiał, że to niewielkiego stopnia stłoczenie, a szczególnie ułożenie zęba 31, przyprawiało kobietę o frustrację i nie pozwalało komfortowo spoglądać na swój wizerunek w lustrze.
Pierwsza wizyta w wybranym przez nią gabinecie stomatologicznym zakończyła się ustaleniem kolejnego terminu spotkania, na którym stomatolog opracował ząb 31 pod koronę porcelanową w celu poprawienia estetyki w obrębie dolnych siekaczy. Niestety efekt kosmetyczny (ułożenie w łuku, kolor) gotowej korony nie został zaakceptowany przez pacjentkę. Mimo zacementowania, korona została zdjęta, wykonano korektę szlifowania powierzchni wargowej zęba i kolejną, nową koronę. Jednak wraz z tą koroną (estetycznie poprawną) pojawiły się problemy zgryzowe i stan zapalny okolicznego dziąsła. Były one o tyle uciążliwe i niebezpieczne, że pacjentka cierpiała na bruksizm (zauważony przez stomatologa i odnotowany w karcie leczenia). Kilkukrotna korekta wewnątrzustna korony i żel przeciwzapalny poskutkowały, zadowolona pacjentka zakończyła serię wizyt.
Pojawiła się jednak po kilku miesiącach z bólem okoronowanego zęba i ponownym stanem zapalnym okolicznego dziąsła. Wykonane wówczas RTG wykazało poszerzoną szparę ozębnej na całej długości korzenia i w okolicy okołowierzchołkowej. Koronę zęba 31 rozwiercono od strony językowej i przeleczono kanałowo.
Stan zapalny dziąseł uspokojono miejscowo preparatami przeciwzapalnymi. Na tym jednak nie zakończyła się cała historia. Po prawie roku pacjentka ponownie wróciła do gabinetu, tym razem z powodu złamania leczonego zęba 31 na poziomie dziąsła. Ratując sytuację, stomatolog odbudował zęba na wkładzie koronowo-korzeniowym (wykorzystując wcześniej wykonaną koronę, która wciąż spełniała estetyczne oczekiwania pacjentki). Wydawałoby się, że to już jest naprawdę koniec opowieści. A jednak nie… Następna wizyta pacjentki miała miejsce po kolejnych kilku miesiącach. Powodem było złamanie korzenia zęba 31 w około 1/3 przywierzchołkowej korzenia. Była to ostatnia wizyta pacjentki w tymże gabinecie. Do sądu trafił pozew o odszkodowanie i zwrot poniesionych kosztów leczenia, obciążający stomatologa błędem w sztuce, który zakończył się utratą zęba.
Wyniki badań
Badanie pacjentki wykazało, że:
• jest osobą ogólnie zdrową,
• wewnątrzustnie pełne łuki zębowe (brak zawiązków zębów 38 i 48), z bardzo dobrą higieną, zgryzem w granicach normy, prócz stłoczenia dolnych siekaczy,
• obecne wypełnienia w zębach: 17, 28, 36, 46,
• obustronnie w przedtrzonowcach oraz kłach szczęki i żuchwy recesje dziąseł (w granicy około 2 mm), którym towarzyszy wałowate zgrubienie dziąsła brzeżnego,
• esowaty tor odwodzenia żuchwy, obustronna bolesność uciskowa przyczepów mięśni żwaczy (wraz z obecnością recesji) wskazywały na bruksizm, potwierdzony wywiadem z pacjentką i zapisem w karcie badania, zrobionym przez pozwanego stomatologa.
• w miejscu zęba 31 wstawiono implant, bowiem złamanie korzenia zęba 31 skutkowało kolejnymi wizytami już u implantologa, który podjął się implantacji w miejsce zaplanowanej ekstrakcji złamanego siekacza. Znalezienie implantologa nie było łatwe, gdyż warunki miejscowe do założenia implantu były wyjątkowo niekorzystne ze względu na stłoczenie, niewielką objętość kości i bardzo cienkie okoliczne dziąsło.
Aktualnie pacjentka ma się dobrze. Od kilku lat odwiedza regularnie implantologa na wizytach kontrolnych i użytkuje zaleconą przez niego szynę relaksacyjną.
A pozwany stomatolog…? Finał historii nie jest znany. Biegły opiniujący sprawę nie jest bowiem nigdy informowany o tym, jak toczy się postępowanie i jaki jest jego koniec.
Podsumowanie
W opisanej historii wiele jest „białych plam”. Przykładowo nie wiemy o tym, czy stomatolog informował o możliwości leczenia ortodontycznego i jak na takie rozwiązanie problemu zapatrywała się pacjentka. Nie mamy wiedzy, kto kogo i o czym przekonywał. Czy stomatolog informował o alternatywie dla aparatu ortodontycznego w postaci wykonania korony na jeden z siekaczy i wyższości tej metody nad korektą ortodontyczną („bo taniej i szybciej”)? A może pacjentka świadomie, za wszelką cenę chciała (ze wszystkimi ewentualnymi komplikacjami) wykonania korony protetycznej, aby w przeciągu kilku dni zyskać w pełni akceptowany uśmiech („bo przecież w końcu się zdecydowała i nie będzie czekać na efekt wiele miesięcy, na dodatek z drutami na zębach”)? W gabinecie nas nie było i nie byliśmy świadkami pierwszej wizyty pacjentki u stomatologa i ich rozmowy. A czy wysłuchanie obu stron przez nas, niewprawnych w przesłuchaniach, pozwoliłoby na obiektywną ocenę, kto i w jakim stopniu mówi prawdę, a kto koloryzuje? Może już na wstępie swoją agresywną postawą pacjentka wywołałaby negatywne emocje? A może stomatolog swoim urokiem i wdziękiem osobistym sprawiłby, że każdy słuchacz (słuchaczka tym bardziej) „jadłby mu z ręki”?
Temu więc służy opaska Temidy, by obiektywnie wysłuchać i zważyć na szali wszystkie „za i przeciw”, dorzucając do tego wnioski opiniującego biegłego.
Wbrew pozorom nie jest łatwo przygotować opinię. Każdy z przypadków ma wiele płaszczyzn. A zależnie od punktu widzenia wyłaniają się co już nowe spostrzeżenia.
Zachęcam chociaż do podjęcia próby oceny opisanej sytuacji.
Autor: dr n. med. Agnieszka A. Pawlik
Zdjęcia: Fotolia